„Lës” w Łebieńskiej Hucie
- Szczegóły
- Opublikowano: wtorek, 30, grudzień 2014 15:26
(Mirka Wasilke - pierwsza z prawej)
Pani Mirosławo pochodzi Pani z domu, w którym wszyscy wychowali się na grze karcianej w „Lësa”?
Mirosława Wasilke:
Tak. Z dzieciństwa pamiętam jak w rodzinnym domu grał mój ojciec, mama, sąsiedzi. Następnie tata nauczył grać mnie i rodzeństwo. To były miłe chwile spędzone w gronie rodzinnym.
Czy pamięta Pani atmosferę gry w „Lësa”, jaka panowała w domu?
Mirosława Wasilke:
Oczywiście! Najpierw kilka wieczorów poświeciliśmy na naukę gry. Najlepszym nauczycielem dla mnie, mojego męża oraz rodzeństwa był mój ojciec. A gdy poznaliśmy podstawy tej gry zaczął towarzyszyć nam dreszczyk emocji, gdyż każdy chciał wygrać!
Czy dzisiaj, nie mieszkając już w domu rodzinnym, stara się Pani kultywować rodzinne tradycje grania w „Lësa”?
Mirosława Wasilke:
Jak tylko zbierzemy ekipę, zawsze chętnie gramy. Najczęściej, gdy przyjedzie siostra Bożena z mężem lub moi bracia.
Czy wpływ na zachowanie tradycji gry w „Lësa” mają więzy rodzinne?
Mirosława Wasilke:
Moim zdaniem więzy rodzinne mają ogromne znaczenie. Już od wczesnego dzieciństwa gra w „Lësa” zapewniała nam rozrywkę w jesienne wieczory. Także obecnie każde spotkanie i gra w „Lësa” przypomina mi dom rodzinny. Kultywowanie tej tradycji jest niezmiernie ważne, bo wiedzę tą przekazuje się z pokolenia na pokolenie.
Dlaczego właśnie w gminie Szemud, między innymi w okolicach Łebna, jest tak popularna gra w „Lësa”?
Mirosława Wasilke:
Myślę, że tak jak każdy region ma swoje tradycje, muzykę i gry, tak my mamy „Lësa”. Jest to poniekąd powód do dumy!
Co w sobie takiego ma gra w „Lësa”, że wciąż istnieje, mimo tylu innych atrakcji i rozrywek?
Mirosława Wasilke:
Jest to gra strategiczna. 12 kart daje dużo możliwości… Obmyślanie odpowiedniego rozegrania na uratowanie własnego i przechwycenie Lisa przeciwnika. A poza tym to świetna zabawa!!!
Proszę powiedzieć, jak często gra Pani w „Lësa”?
Mirosława Wasilke:
Ostatnio rzadziej, lecz staramy się, choć raz w miesiącu zrelaksować się przy kartach...
Z czym kojarzy się Pani „Lës”?
Mirosława Wasilke:
Z fajną zabawą, miłym spędzeniem czasu oraz z oderwaniem się od codzienności.
Co Pani doradzi osobom, które chciałaby nauczyć się grać w „Lësa”?
Mirosława Wasilke:
Naprawdę warto! Nowe rzeczy nas rozwijają. Organizowane są turnieje „Lësa”, gdzie możemy poznać nowych ludzi, porywalizować ze sobą, a poza tym trzeba w tej grze trochę pogłówkować i to jest frajda.
Czy przekazuje Pani dzieciom swoją wiedzę na temat „Lësa”?
Mirosława Wasilke:
Tak. Głównie dzięki mężowi, nasza córka zna bardzo dobrze podstawy tej gry i całkiem dobrze sobie radzi. Syn na razie nie załapał bakcyla „Lësa”.
Rozmawiał Mirosław Ugowski